Bywa, że w przypływie co najmniej złych, a najczęściej także szkodliwych emocji, pochopnie podejmujemy decyzję o zmianie pracy i umawiamy się na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy jednak owe emocje opadną, dociera do nas, że przecież nie możemy porzucić firmy, która bez nas, niechybnie runie w gruzy. Wówczas najlepiej zrobić tzw. złe pierwsze wrażenie.
Głos ma Pan Teofil (25 l.):
– Ostatnimi dniami nieopatrznie umówiłem się na rozmowę – zaczyna swą historię, pociągając porozumiewawczo nosem. – Opowiadam ile to ja nie robiłem projektów, jakich to ja nie mam znajomości. Wiesz, pełen lans. – dodaje tajemniczo.
– Mówił, faktycznie, całkiem do rzeczy. Mi jednak, coś od początku nie grało. – relacjonuje po spotkaniu z Teofilem pani Zosia, rekruterka, której zawodowy profesjonalizm nie pozwolił ujawnić ani wieku, ani firmy, a jej imię musieliśmy zmyślić. – W pewnym momencie zaczynam kojarzyć. Temu facetowi dynda… – tu musiała nabrać powietrza, a jej policzki zalał krwawy rumieniec – Pod nosem bezceremonialnie dyndała mu gigantyczna koza!
– Jasne, że koza – nasz ancymon tłumaczy się z przyłapania na posiadaniu kozy, zwanej także nieelegancko gilem, a czasem nawet babą. – Mój osobisty czar i przytłaczające doświadczenie sprawiają, że jedynym sposobem na zrobienie pierwszego złego wrażenia jest wydobycie z nosa na jego powierzchnię, głęboko skrywanych przezeń sekretów. Koza jest jak pole siłowe, które zatrzymuje wzrok i uwagę rozmówcy w bezpiecznej odległości jednego nosa, od twojej twarzy. – wyjaśnia z precyzją godną profesora jeszcze nieistniejącej, acz dobrze rokującej nauki, jaką jest kozologia.
Zawodowiec, jak pan Teofil, nie może jednak pozwolić sobie na najmniejsze ryzyko i polegać wyłącznie na tradycyjnej kozie. Przed spotkaniem gruntownie sprawdza swojego rozmówcę. Pani Zosia, na przykład (co wyszło jasno z jego badań) uwielbia Listę Schindlera. Zapytany przez nią o hobby, z premedytacją odparł więc, że lubi kino w stylu Listy Szilera. Pani Zosia omal nie zemdlała.
Wasz Korporacyjny Korespondent radzi: jeśli lekkomyślnie wpakowaliście się w proces rekrutacyjny, pozbądźcie się chusteczek higienicznych. Porządna koza, okraszona szczyptą bezprecedensowego ignoranctwa w zakresie pasji twojego rozmówcy to idealny sposób na zachowanie starej, dobrej posady.