Komunikacja wewnętrzna to jeden z najważniejszych elementów spajających rozpierzchniętą w czasie i przestrzeni gromadkę pracowników każdej firmy. Niestety, nadzwyczaj często jej tradycyjne formy stają się kompletnie bezsilne w obliczu krnąbrnych bumelantów, którzy nie czytają korporacyjnych newsletterów, a na widok firmowych ulotek dostają ataku apopleksji. Na domiar złego, wiele informacji, nie nadaje się do przekazania osobiście. Jeśli bowiem powiemy podwładnemu, że firma tnie koszty, a tenże znajduje się na samym końcu odpiłowywanej gałęzi, gotów zacząć się bronić, wyciągając brzydkie haki. Ten właśnie stan rzeczy, spowodował wykształcenie się pod firmowymi strzechami najdoskonalszego kanału komunikacji. Plotki.Pani Andżelika (47 l.), wieloletni menedżer, odkrywa przed Waszym Korporacyjnym Korespondentem arkana tajemniczego procesu zarządzania plotką.
– Po plotkę sięgam tylko w wyjątkowych i najcięższych okolicznościach. A ponieważ inne okoliczności nie są mi znane, zmuszona jestem rozpuszczać plotki nieustannie. Kilka dni temu puściłam na przykład plotkę o niechybnym zwolnieniu kilku, za przeproszeniem, kolegów. Nie mogłam powiedzieć im tego wprost, jestem przecież dobrym menedżerem. – tłumaczy, przekonując zarówno nas, jak i siebie samą. Efekt był natychmiastowy.
– O tym, że będą mnie zwalniać dowiedziałem się w windzie. Plotkowali ludzie, którzy nie mieli pojęcia, że chodzi właśnie o mnie – opowiada nam pan Gilgamesz (26 l.), który na własnej skórze doświadczył przenikliwego komunikowania plotką pani Andżeliki.
– Potwierdziło się. Tydzień później wywalono mnie na zbity, niedogolony pysk. Dzięki plotce zniosłem to o wiele lepiej i opuściłem biuro z podniesionym czołem. Jestem wdzięczny pani Andżelice, że sprawę załatwiła z wrodzoną sobie klasą – dodaje Gilgamesz dając wyraz już to korpokracyjnemu optymizmowi już to wierze, że ciepłe słowo spowoduje cofnięcie zapadłej decyzji.
Jak osiągnąć ten oszołamiający efekt?
– To proste – odpowiada bez wahania pani Andżelika, która czuje się wywołana do tablicy. – Najpierw trzeba powiedzieć komu trzeba, co trzeba. A na koniec dodajesz po prostu: „tylko nikomu nie mów”. Dzięki temu, masz całkowitą pewność, że plotka zadomowi się niebawem w firmowych zakamarkach. Jeśli zależy ci na błyskawicznym efekcie warto zmarszczyć brwi i dodać: „Nie żartuję! To jest absolutnie tajne!”. Po takiej deklaracji, każdy biurowy ptysiaczek z odrobiną doświadczenia zda sobie sprawę, że jest w posiadaniu czegoś niezmiernie cennego i w podskokach popędzi, żeby radośnie sprzedać to innym, którzy zrobią dokładnie to samo. – opowiada z chichotem pani Andżelika.
To prawda. Ze wszystkich rzeczy, przed którymi nie potrafimy się w biurze powstrzymać (takich jak wrzucenie foliowej okładki do pudła z makulaturą, czy nabieranie cukru łyżką oblepioną kawą) zatrzymanie dla siebie plotki zasłyszanej w okolicznościach skrajnej tajemnicy, jest najbardziej nierealne. Dlatego jak najczęściej wykorzystujcie ten nieoceniony mechanizm i ani przez chwilę nie wahajcie się używać plotki. A jeśli pewnego dnia, ktoś podważy skuteczność waszych metod komunikacji, udowodnijcie mu, że się myli rozpuszczając wśród przełożonych plotkę, o jego gasnącym entuzjazmie do wykonywanej pracy.
Teraz to już nigdy nie dostanę pracy w komunikacji wewnętrznej :) Obaliłeś największy mit skuteczności przekazu środkami konwencjonalnymi :)
i nawet Ci, za przeproszeniem, najlepsi menedżerowie ulegają nadprzyrodzonej mocy plotki :) super artykuł :)
Wyższa szkoła jazdy to rozpuścić plotkę fałszywą, aby wróciła jako prawdziwa. Oto przykład wejściowy: Zdzisiek to taki dobry chłopak. Nigdy go nie zwolnię…. Wyjście: Wypier… natychmiast :)