Nasi Czytelnicy tłumnie wykorzystują STaNIK, do zgłaszania nam swoich rozterek i przemyśleń. Oto list napisany do nas kilka dni temu przez pana Tajnego Współpracownika (25 l.):
„Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale wg mnie droga z parkingu firmowego (szczególnie jeśli parking jest na zewnątrz) do firmy bywa czasami bardzo dluga, nawet jeśli przejście zajmuje 2 minuty. Już tłumaczę dlaczego.
Otóż metry pomiędzy tymi dwoma miejscami zamieniają się w kilometry, kiedy nie daj Boże parkujesz w tym samym czasie, w którym swoje auto parkuje także osoba z twojej firmy. Mniejsze zło, gdy tę osobę w miarę tolerujesz, być może (ryzykowny zwrot) lubisz. Ale kiedy jest to na przykład jakaś pocieszna istota, z którą bynajmniej nie masz ochoty obcować, masz przechlapane. Praktycznie nie ma dobrego wyjścia z tej patowej sytuacji. Bo co można zrobić, że spytam z rozpaczą połączoną z bezsilnością? Są trzy wyjścia:
1) Wysiadasz z samochodu, witasz się z tym pechowym obiektem i…metry zamieniają się w kilometry.
2) Wysiadasz z samochodu, witasz się i…czym prędzej pędzisz do przodu nie oglądając się za siebie.
3) NIE wysiadasz z samochodu udając, że coś ci upadło lub rozmawiasz przez telefon. Przeczekujesz aż pechowy obiekt zniknie z pola widzenia i wysiadasz z uśmiechem na twarzy.
Wyjście pierwsze jak łatwo można się domyślić wiąże się z nieprzyjemną i wymuszoną niby rozmową. O czym można rozmawiać? Nie wiem. Jak mnie spotyka taka sytuacja, to po prostu pytam jak się jechało. Jak już wyczerpiemy ten temat pozostaje tylko milczenie. Z mojej strony przynajmniej. Lepiej nic nie mówić, samemu się nie męczyć i czym prędzej dojść do wind, gdzie można odbić w bok w kierunku schodów.
Wyjście drugie może być ryzykowne. Choć dla mnie nie jest, bo się tym nie przejmuje. Gorzej jeśli parkujesz razem z wyższą kadrą menadżerską, choć prawdopodobieństwo jest małe, gdyż zazwyczaj parkują na podziemnych.
Wyjście trzecie, wg mnie najlepsze i najmniej kolizyjne. Dopóki siedzisz w samochodzie, nic ci nie grozi.„