Pan Tomasz (27 l.) jest doświadczonym oszustem, który na sposób walki z dress codem wpadł całkiem przypadkowo. Z bolesnej i upokarzającej lekcji wyciągnął, jeszcze boleśniejszą i paskudniejszą metodę, na bezpieczne przychodzenie do biura w wymiętych dżinsach.
Odcinek 2 z 4
– Pewnego razu schyliłem się do szuflady i usłyszałem niepokojący trzask, dobiegający z okolic, w których uda łączą się ze sobą, tworząc niechlubną, dolną część pleców – relacjonuje pan Tomasz swój pierwszy raz z tzw. Przewiewnym Krokiem. – Zachowałem kamienną twarz, ale kiedy badawczo wysłałem swoją dłoń w kierunku krocza, już po chwili wiedziałem, że dzień nie będzie należał do tych, w których nonszalancko zarzuca się nogę na nogę, podczas spotkania z klientem.
Szanowny czytelnik z pewnością domyśla się już, że dłoń pana Tomasza, nie natrafiła bynajmniej na dyskretną szczelinę na szwie, lecz na kanion z którego wyzierała koszula, majtki i wszystko inne, co na trasie relacji rozporek – pasek może jeszcze wydostać się z męskich spodni.
– Pognałem do łazienki z tym, co udało mi się złapać bez zwracania uwagi kolegów na siebie i mój Przewiewny Krok. A zatem znalazłem się w łazience z biurowym zszywaczem. Dla tych, którzy jeszcze nie cerowali spodni takim narzędziem, zdradzić mogę jedynie, że klikanie zszywacza w toalecie, w której być może znajduje się jakiś partner, jest co najmniej tak stresujące, jak wyciąganie z ciała zszywek, które przy każdej zmianie pozycji na krześle, ochoczo wbijają się tam, gdzie zdaniem posiadacza stalowego haftu w kroczu, wbijać się nie powinny.
Pan Tomasz zniósł to wszystko z zimną krwią i wykazał się godną podziwu kreatywnością. Gdyby historia kończyła się właśnie tutaj, Wasz Korporacyjny Korespondent bez dwóch zdań ogłosiłby nieszczęśnika, pracownikiem tygodnia.Ogłosiłby, gdyby nie fakt, że zdarzenie to – ten swoisty, pasmanteryjny event – natchnął Tomasza do zła najgorszego. Następnego dnia, pan Tomasz przyszedł do pracy w dżinsach. Zapytany przez szefa, czemuż to w środku tygodnia paraduje jak paw, niestosownie ubrany od pasa w dół, odparł – bo wiedział już, że jest to całkiem możliwe i prawdopodobne – „spodnie mi pękły w kroku.”
– Ta metoda sprawdza się od lat – nikt nie będzie kwestionował nieszczęścia, równego jedynie wdepnięciu w psie odchody, tuż przed wejściem do biura klienta. Kto nie miał choć raz koszmaru z Przewiewnym Krokiem w roli głównej, niech pierwszy rzuci kamieniem – dodaje notoryczny oszust.
Wasz Korporacyjny Korespondent radzi: nie wywołuj wilka z lasu. A może raczej – nie wywołuj pośladka z Przewiewnego Kroku. Nigdy nie wiesz, czy Przewiewny Krok nie przydarzy się właśnie tobie…
Dziwnie znajoma historia ;) Ale to wszystko się kojarzy :) Ps. Teraz staram się w pracy nie przenosić dużej ilości, cięzkich paczek, bo prawdopodobieństwo "Przewiewnego kroku" rośnie niebywale. Pozdrowienia z frontu mniej korporacyjnego ;)
Ps. Aż boje się kiedy jakaś moja opowieść trafi na korespondencyjny blog ;)
Ps 2 Mam nadzieję, że cygara smakowały ;)